niedziela, 28 grudnia 2014

Rogaliki z marmoladą

Rogaliki te powstały zupełnie przypadkowo i spontanicznie. Nie miałam ich w ogóle w planach.  Robiąc paszteciki z kapustą i pieczarkami zostało mi trochę ciasta, a zabrakło farszu. Przeszukałam więc szafki i w ręce wpadła mi marmolada pomarańczowa. Bardzo dobra marmolada o trochę gorzkawym smaku, z kawałkami skórek pomarańczy. Nie zastanawiając się długo pokroiłam ciasto na trójkąty, posmarowałam marmoladką, zwinęłam i powstały malutkie rogaliki. Jak dla mnie idealne, nie za słodkie (ale to dzięki temu, że nadzienie słodkie nie było) i mięciutkie. Duża ich część zniknęła zaraz po upieczeniu...:) 



 Składniki (na ok. 30 szt.) :
  • 250 g mąki pszennej
  • 1/3 kostki margaryny lub masła
  • 1  jajko + 1 jajko do wysmarowania
  • 1  łyżka cukru
  • szczypta soli
  • 25g drożdży świeżych
  • 1/4 szkl. śmietany 18%
  • marmolada 
  • 3 łyżki brązowego cukru





















Wykonanie:
Mąkę wysypać na stolnicę i posiekać ją z masłem lub margaryną, dodać jajka sól, śmietanę oraz drożdże dokładnie roztarte z cukrem. Zagnieść ciasto, włożyć na ok. 30 minut do lodówki. Po tym czasie ciasto podzielić na dwa kawałki, każdy rozwałkować w kształt koła. Z koła wycinać trójkąty- wyjdzie ok. 15-16 trójkątów z jednej części ciasta. Na każdy trójkąt z szerszej strony nakładać łyżeczkę marmolady. Zwinąć w rulon (zwijanie zacząć od szerszej strony) i uformować z niego kształt rogalika. Układać je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, każdy kawałek posmarować rozbełtanym jajkiem i posypać brązowym cukrem.
Rogaliki piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C do czasu aż będą miały złoty kolor- przez ok. 25 minut.


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Świąteczne pierniczki

Tyle pracy przed tymi świętami, że aż brakuje czasu. A to świąteczne porządki, to zakupy, prezenty. Ciągle w biegu. Ostatni weekend poświęciłam na wypieki. Na Boże Narodzenie koniecznie pierniki, według starego, sprawdzonego, domowego przepisu. Jak każde pierniczki na początku są twarde, ale po kilku dniach po prostu rozpływają się w ustach. Największą frajdę mam oczywiście z ich ozdabiania. To taki rytuał w moim domu. Świąteczna muzyka, pełno kolorowych ozdób, cukiereczków, posypek, bakalie, polewy, lukry itd. Każdy piernik inny, każdy kolorowy, tak jak i te święta.


Składniki:
  • 4 szklanki mąki 
  • 1,5 szklanki cukru
  • 300 g miodu 
  • 2 kopiaste łyżki masła
  • 2 jajka
  • 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 kopiasta łyżka przyprawy do piernika
 
 
Wykonanie:
Wszystkie składniki wysypać na stolnicę i wymieszać ze sobą. Wyrabiać ciasto do uzyskania jednolitej masy (masa będzie trochę klejąca, ale z łatwością da się ją odkleić od ręki). Ciasto podzielić na 3 części, owinąć w folię i włożyć do lodówki na pół godziny. Po tym czasie ciasto wyjąć, rozwałkować na cienkie placki (ok. 3-5 mm) i wykrawać dowolne kształty za pomocą foremek. Ciastka układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia- należy zachować odstęp, aby się nie posklejały w trakcie pieczenia. Piec w temp. 200 stopni C, przez ok. 15 min. (Czas pieczenia może być różny, m.in. w zależności od grubości pierniczków, muszą one przybrać złoty kolor).
 
 
Ostudzone pierniki można udekorować. Można wykorzystać do tego lukier, polewę czekoladową, bakalie, kolorowe cukierki. Liczy się wyobraźnia!:)

środa, 3 grudnia 2014

Tort kokosowy

Tadaaaam! Oto mój pierwszy tort na blogu! I to w dodatku tort urodzinowy. Urodziny nie moje, ani też nie są to urodziny bloga, ale mojego kochanego taty! Skoro są urodziny, musi być tort. Moje doświadczenie z tortami nie jest zbyt bogate, robiłam kiedyś jakiś torcik ananasowy i jeszcze jakiś, już sama nie pamiętam:P Bo też nie ma zbytnio co pamiętać. Przyznaję, że nie były rewelacyjne , ale chyba zjadliwe:D


Tym razem postanowiłam zrobić to porządnie od początku do końca. Zaczęłam oczywiście od smaku. Z tym poszło mi szybko- zarówno ja, jak mój tata lubimy kokosowe przysmaki, tak więc decyzja była prosta. Następny krok- przepis. Początkowo chciałam połączyć kilka elementów, które już kiedyś wykorzystywałam w przypadku zwykłych ciast, ale pomyślałam sobie, że chciałabym, żeby ten tort był wyjątkowy, inny niż zwykle, żeby każdy miał niespodziankę. Tak więc przeszperałam wszystkie moje przepisy, pół Internetu i w końcu zdecydowałam. Posłużyłam się przepisem z bloga Mała Cukierenka. Zrobiłam jednak biszkopt według swojego sprawdzonego przepisu, dodałam tylko uprażone wiórki. Z reszty przepisu skorzystałam bardzo ochoczo, bo tort wygląda smakowicie, za co bardzo dziękuje!:) I naprawdę nie jest trudny do wykonania, pochłania tylko trochę czasu, ale myślę, że naprawdę warto! Nie wyszedł mi z wyglądu idealny, równiutki, ale w smaku nadrabia:) Pychotka!


Składniki:

Biszkopt:
  • 6 jajek
  • 1 szkl. cukru
  • 6 łyżek oleju
  • 1 szkl. mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 80 g wiórków kokosowych 
Krem do przełożenia:
  •  400 ml mleczka kokosowego
  • 60 g wiórków kokosowych
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 250 g śmietany 30%
  • 4 łyżeczki żelatyny 
Do namoczenia biszkoptu:
  • 1/2 szkl. zaparzonej czarnej herbaty
Krem na wykończenie:
  • 250 g serka mascarpone
  • 200 g śmietany 30%
  • 1 łyżeczka startej skórki cytrynowej
  • 1 łyżka soku z cytryny
  •  1 płaska łyżka cukru pudru
  • 80 g wiórków kokosowych 

Wykonanie: 
 Biszkopt:
 Wiórki uprażyć na suchej patelni na lekko brązowy kolor, odstawić do wystudzenia.
 Oddzielić białka od żółtek. Białka ubić na sztywną, lśniącą pianę. Dodawać pomału cukier, ciągle mieszając. Następnie do żółtek dodać 6 łyżek oleju i dodawać po jednym do białek. Kiedy wszystkie żółtka będą wymieszane, odstawić mikser. Do szklanki wsypać część mąki, dodać proszek do pieczenia, wymieszać i wsypać resztę mąki. Zawartość szklanki przełożyć do miski z jajkami, dorzucić wiórki kokosowe i całość połączyć delikatnie łyżką.
Masę wylać do tortownicy wysmarowanej margaryną i obsypanej bułką tartą.
Piec 40-45 min. w temp. 180 stopni C. Odstawić do wystygnięcia.


Krem do przełożenia:
Żelatynę wymieszać z 1/4 szklanki gorącej wody i odstawić do przestygnięcia.
Mleczko kokosowe przelać do miski i ubijać do momentu pojawienia się piany. Dodać do niego przestudzoną żelatynę i wymieszać do zgęstnienia. (Ja mieszałam mikserem, na najmniejszych obrotach)
Śmietanę z ubić  razem z cukrem pudrem w osobnym naczyniu. Kiedy będzie sztywna wymieszać ją z mleczkiem kokosowym i wiórkami wcześniej zmielonymi w blenderze. (wszystko mieszałam mikserem, na najmniejszych obrotach)

Herbatę zaparzyć, odstawić do przestudzenia.
Krem podzielić na trzy części- dwie większe i jedną mniejszą (ok. 5-6 łyżek).
Biszkopt przedzielić na trzy równe krążki. Jeden krążek zostawić w tortownicy i zamknąć go w tzw. tortenringu. Nasączyć go połową herbaty i wyłożyć na niego jedną większą porcję kremu. Przykryć kolejnym krążkiem biszkoptu, nasączyć resztą herbaty i wyłożyć drugą część kremu. Na górę ułożyć ostatni krążek biszkoptu i posmarować go kremem- tymi pozostałymi 5-6 łyżkami.

Tak przygotowane ciasto włożyć do lodówki. Ja trzymałam je w lodówce całą noc. Na drugi dzień zrobiłam wykończenie:

Krem na wykończenie:
Śmietanę ubić na sztywno. W osobnym naczyniu wymieszać serek mascarpone z cukrem, skórką cytrynową i sokiem z cytryny. Dodać do niego ubitą śmietanę i połączyć wszystkie składniki za pomocą miksera (najniższe obroty).
Tak przygotowaną masą posmarować całe ciasto wyciągnięte z tortenringa- górę i boki. Posypać całość wiórkami kokosowymi, na bokach można lekko podociskać rękami, aby wiórki były wszędzie. 

Dla mnie najgorszą robotą było właśnie nałożenie tego kokosu na boki, ale uzbroiłam się w cierpliwość i jakoś się udało:)

sobota, 29 listopada 2014

Śledzie pod pierzynką

Nareszcie odzyskałam aparat! Można powiedzieć, że miał taki mały przedświąteczny remont;) Ale na szczęście już wrócił, więc znowu będę mogła uwieczniać moje kulinarne wyczyny na zdjęciach.
Jeśli chodzi o kulinarną część, to jak na piątek przystało, na stole coś rybnego powinno się znaleźć. A, że ochotę miałam na śledzie, więc od razu pomyślałam o sałatce. Tak naprawdę dzięki niej polubiłam śledzie. Jest ona tak delikatna zarówno w konsystencji, jak i w smaku, co trochę łagodzi wyraźny smak śledzia, a jednocześnie nadaje mu charakteru.
Z podanych składników wyszła mi cała duża miska i dodatkowo malutka miseczka widoczna na zdjęciach. Moim zdaniem warstwowe sałatki uroczo wyglądają w małych szklanych naczyniach, podzielone już na porcje. 


Składniki:
  • biała część pora (ok. 8 cm)
  • 8-10 ogórków konserwowych
  • 500 g filetów śledziowych a'la matias w oleju
  • 4 jajka
  • 2 duże marchewki
  • 5 dużych ziemniaków
  • 3 łyżki majonezu
  • 5 łyżek jogurtu naturalnego
  • pieprz, sól, curry


Wykonanie:
Ziemniaki i marchewkę ugotować w mundurkach- umyć i w obierkach włożyć do garnka. Gotować ok. 20-30 min. do miękkości (ważne aby nie były zbyt miękkie, żeby się nie rozpadały). Po ugotowaniu odstawić do ostygnięcia.
Jajka ugotować na twardo- 8 min. Warzywa i jajka obrać.
Pora drobno pokroić w kosteczkę, wyłożyć na dno naczynia. Ogórki potrzeć na tarle o grubych oczkach, odcisnąć z nich lekko wodę i ułożyć na pora. Następnie śledzie opłukać z oleju, pokroić w kostkę o boku 1,5cm. Ułożyć na ogórkach. Oprószyć lekko curry. Na śledzie wysypać potarte na grubym tarle jajka, następnie warstwę startej marchewki i potartych ziemniaków.
W osobnej miseczce wymieszać ze sobą majonez i jogurt doprawiony pieprzem i solą. (Należy uważać jednak z ilością soli, gdyż śledzie są słone). Tak przygotowany sos wylać na górną warstwę sałatki, delikatnie rozprowadzić po całości, posypać curry. NIE MIESZAĆ. 


Smacznego!


wtorek, 21 października 2014

Prażuchy smażone z sosem czosnkowym

Prażuchy robi się w moim domu od dziecka. Robiła je moja babcia, robi je mama, teraz przyszła też kolej na mnie. Nie wiem dlaczego, ale w mojej rodzinie mówi się na nie również  "dziady". Ja jednak wolę "prażuchy", jakoś milej mi się kojarzy:) 
Typowe prażuchy to rozgniecione ziemniaki z zaparzoną mąką, wyłożone na talerz i okraszone albo skwarkami albo cebulką. Ja dodatkowo smażę je w formie klusek na złoty kolor. Tworzy się pyszna, chrupiąca skórka, która jest chyba najlepszą częścią tego dania! Do tego zawsze podaję schłodzone mleko, ale myślę, że równie dobrze sprawdzi się maślanka, albo kefir. Dzisiaj dodatkowo zrobiłam lekki sos czosnkowy, w którym maczałam prażuchy. 
Danie jest dosyć sycące, całkiem szybkie w przygotowaniu i przede wszystkim tanie. 


Składniki (na ok. 30 szt.)

Prażuchy:
  • 1 kg ziemniaków
  • ok.300 g mąki pszennej
  • sól
  • olej
Sos czosnkowy:
  • 100 g jogurtu naturalnego
  • 1 łyżeczka majonezu 
  • 2 małe ząbki czosnku
  • sól i pieprz 
  • mały pęczek koperku
 Dodatkowo:
  • pęczek koperku
  • mleko


     Wykonanie:
    Ziemniaki obrać, ugotować z dodatkiem soli, a nawet lekko rozgotować. Odlać ok. 2/3 zawartości wody, a do reszty gorącej wody i ziemniaków wsypać mąkę. Potrząsnąć lekko garnkiem, aby mąka wymieszała się z ziemniakami. Nakryć przykrywką i odstawić na ok. 10-15 min. Po tym czasie dosypać odrobinę soli i rozgnieść tłuczkiem do ziemniaków jednocześnie mieszając dokładnie wszystkie składniki do momentu aż powstanie gęsta, trochę gumowa, jednolita masa. Odstawić do ostygnięcia.
    W tym czasie przygotowujemy sos: jogurt mieszamy z majonezem, solą, pieprzem, posiekanym koperkiem i rozgniecionym czosnkiem. Mieszamy i odstawiamy do lodówki.
    Gdy masa ostygnie formować z niej średniej wielkości kulki lekko spłaszczone i smażyć na rozgrzanym wcześniej oleju na złoty kolor.
    Podawać gorące, obsypane koperkiem, z dodatkiem sosu czosnkowego i szklanką zimnego mleka.

    Smacznego!

    poniedziałek, 20 października 2014

    Gorąca czekolada

    Poranek taki ponury, wieczory długie i ciemne, a na osłodę życia najlepsza czekolada. I to w dodatku gorąca, aromatyczna i słodziutka:) Jest bardzo łatwa w przygotowaniu, a sprawia tyle przyjemności, że przegoni najbardziej ponure miny!

     

    Składniki (na 2 porcje):
    • 2 szkl. mleka 
    • 10 łyżek śmietanki 30%
    • 1-2 łyżki cukru pudru
    • 100 g czekolady mlecznej
    • 1 łyżeczka kardamonu
    • 0,5 łyżeczki cynamonu
    • 0,5 łyżeczki mielonego imbiru
    • 1 łyżka kakao
     


    Wykonanie:

    Mleko i śmietankę wlać do garnka, wsypać cukier i pokruszoną czekoladę. Podgrzewać całość często mieszając do momentu, aż czekolada całkowicie się rozpuści. Dodać przyprawy i kakao, doprowadzić do wrzenia i gotować ok. 2 -3 min. 
    Nalać do szklanek lub kubków i gotowe!











    niedziela, 19 października 2014

    Zupa dyniowa z imbirem

    Dziś po prostu zupa dyniowa! A właściwie krem z dyni.
    Z imbirem i szczyptą chili, co sprawia, że jest bardzo rozgrzewająca i pikantna. Mimo ostrych dodatków krem pozostaje delikatny w swojej konsystencji. Zupę dyniową lubię podaną zarówno na gorąco, jak i w formie gęstego soku, lekko schłodzonego.


    Składniki:
    • 800 g dyni obranej ze skóry, pozbawionej miąższu
    • 1,5 łyżki masła
    • 1 cebula
    • ok. 30-40 g świeżego imbiru
    • pół łyżeczki mielonego imbiru
    • szczypta chili
    • pół łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
    • sól, pieprz do smaku
    • 3 małe marchewki
    • ok. 3 cm korzenia pietruszki
    • 1,5 łyżki czerwonej soczewicy lub 2 małe ziemniaki
    • pół szkl. soku pomarańczowego
    • 1/3 szkl. mleka
    • woda
    • 1 ziele angielskie
    • 3 goździki
    • 1 liść laurowy
    Do dekoracji: 
    • prażone płatki migdałów lub pestki dyni
    • śmietana 30%
    • gałązka tymianku


    Wykonanie:
    Dynię obrać ze skóry, pozbawić miąższu i pokroić w kostkę o boku ok. 1,5 cm. Marchew, pietruszkę (oraz ziemniaki, jeśli daje się zamiast soczewicy) również obrać i pokroić na mniejsze kawałki. Warzywa odłożyć na bok. 
    W garnku roztopić masło, a gdy się rozpuści wrzucić pokrojoną cebulę oraz imbir starty na małych oczkach (lub pokrojony w malutką kosteczkę). Smażyć ok. 2 min. ciągle mieszając. Po tym czasie dodać przyprawy: chili, imbir mielony, gałkę muszkatołową i smażyć ok. 1,5 min. nadal mieszając, aby zawartość się nie przypaliła. Następnie dołożyć wcześniej przygotowane warzywa, dokładnie wymieszać i smażyć wszystko razem 7 minut, od czasu do czasu mieszając. Całość zalać sokiem pomarańczowym i mlekiem oraz dopełnić wodą do takiego poziomu, aby przykryć warzywa. Jeśli używa się soczewicy, należy ją również dodać.  Dorzucić goździki, ziele angielskie, liść laurowy, odrobinkę soli (należy uważać aby nie przesolić, dlatego wystarczy naprawdę odrobina) i pieprz. Gotować do miękkości- ok. 30 min.
    Następnie wyłowić z zupy goździki, ziele angielskie i laur, a resztę zmiksować na gładką masę. Jeśli krem będzie za gęsty można dodać wrzątek i dokładnie wymieszać. 


    Zupę wlać do miseczek, udekorować śmietanką 30%, prażonymi płatkami migdałów i gałązką tymianku.
    Smacznego!

    czwartek, 16 października 2014

    Jabłka pieczone

    Jesień! O tak, to już jesień. Na szczęście pogoda jeszcze nam dopisuje, słońce jeszcze ogrzewa, ale wieczory już typowo jesienne. To już chyba jedne z ostatnich tak pięknych dni, więc obowiązkowo trzeba je wykorzystać do maksimum.
    Dziś na deser pieczone jabłka, które uwielbiam. Zresztą jabłka uwielbiam pod każdą postacią. Te są w wersji "dla dorosłych", bo z dodatkiem rumu. Co do zasady, za rumem nie przepadam, ale nie wyobrażam sobie, że miałoby go zabraknąć w pieczonym jabłuszku.:)


    Składniki:
    • 9 średnich jabłek
    • ok. 120 g rodzynek
    • 100 ml rumu 
    • cynamon
    • imbir mielony
    • garść orzechów włoskich
    • 1 łyżka słonecznika
    • 9 łyżek miodu

    Wykonanie:
    Rodzynki namoczyć na min. godzinę w rumie.
    Jabłka dokładnie umyć i osuszyć. Od strony ogonka odciąć ok. dwu centymetrowy plaster i wydrążyć dokładnie środek, pozbawiając jabłko całego gniazda nasiennego. Wydrążone jabłko posypać od środka cynamonem, wypełnić namoczonymi rodzynkami i podlać pozostałym rumem. Rodzynki posypać mielonym imbirem i posiekanymi na mniejsze kawałki orzechami i słonecznikiem. Całość jeszcze raz posypać cynamonem, a następnie każde jabłko polać łyżką miodu.
    Tak przygotowane jabłka włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C i piec przez ok. 25- 30 min. (do momentu aż jabłka będą miękkie, a ich skórka lekko pomarszczona).
    Podawać lekko ostudzone.

     
    Smacznego!

    czwartek, 2 października 2014

    Muffinki cytrynowe

    Jesień kojarzy mi się z tym czasem, kiedy miło już posiedzieć w domu w pochmurne dni, owinąć się ciepłym kocem, zrobić dobrą herbatę z miodem, cytryną i imbirem, poczytać książkę lub obejrzeć dobry film. No i tak właśnie wzięło mnie na cytryny i coś słodkiego. Pomyślałam o muffinkach cytrynowych oblanych słodziutkim lukrem. Są tak proste w wykonaniu, a tak pyszne i puszyste, że trudno się im oprzeć:)
    Były też słodkim prezentem dla moich "chłopaków", no bo jak wiadomo dwa dni temu obchodziliśmy ich święto. Mam nadzieję, że im smakowały! Bo mi baaaardzo:)

    Składniki:


    Ciasto:
    • 300 g mąki pszennej
    • 140 g cukru
    • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • szczypta soli
    • skórka otarta z cytryny
    • 1 torebka cukru waniliowego
    • sok wyciśnięty z połowy cytryny
    •  2 jajka
    • 125 g roztopionego masła lub margaryny
    • 1 szklanka jogurtu naturalnego
    Lukier:
    • 3 łyżki ciepłej wody
    • 3 łyżki soku z cytryny
    • ok. 250 g cukru pudru
    • starta skórka z cytryny do ozdoby






    Wykonanie:
    W jednej misce wymieszać wszystkie składniki suche, czyli mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól, skórkę z cytryny, cukier waniliowy.
    W drugiej misce wymieszać składniki mokre: roztopione i ostudzone masło, jajka, jogurt i sok z cytryny.
    Następnie połączyć zawartość obu misek i połączyć ze sobą składniki.
    Przygotowanym ciastem wylać foremki na muffinki i piec ok. 25 min. w piekarniku nagrzanym do temp. 190 stopni C.
    Gdy babeczki będą już upieczone i lekko ostygną należy przygotować lukier. Wodę i sok z cytryny wymieszać ze sobą i stopniowo dodawać cukier puder ciągle mieszając, aż do uzyskania masy o konsystencji śmietany. Gotowy lukier nakładać łyżką na muffinki i posypać skórką startą z cytryny.


    Smacznego!


    piątek, 26 września 2014

    Sałatka z ziemniaków z fasolą

    W końcu nowy post po tak długiej przerwie! Wiele czynników złożyło się na nią- a to praca, a to wakacje, a to brak aparatu... Ale w końcu jest czas, jest aparat więc można pstrykać, pisać i JEŚĆ;)
    Dziś sałatka z ziemniaków, którą zazwyczaj robię, kiedy na działce są młode ziemniaczki. Znakomicie smakuje z kiełbasą z grilla. Jesienią, czy zimą już nie jest tak aromatyczna z powodu braku młodych ziemniaków, jednak wczoraj naszła mnie na nią taka ochota, że nie mogłam się powstrzymać, żeby jej nie zrobić. Grilla niestety nie rozpaliłam, ale kiełbasa usmażona na patelni jest równie dobra. Może nie wygląda super apetycznie, ale uwierzcie mi jest naprawdę dobra!


    Składniki:
    • 1,5 kg młodych ziemniaków średniej wielkości
    • 1 puszka czerwonej fasoli
    • 2 duże cebule
    • duży pęczek koperku
    • 2 duże łyżki majonezu
    • 1 łyżka jogurtu naturalnego
    • sól i pieprz
     Wykonanie:
     Młode ziemniaki obieramy, gotujemy w osolonej wodzie do miękkości, ale tak żeby się nie rozpadały. Gdy będą już ugotowane- odlać wodę i odstawić je, aż całkowicie wystygną. Następnie przekroić je na pół i włożyć do miski. (Gdy nie mamy młodych ziemniaków lepiej ugotować je w mundurkach i obrać po ugotowaniu). Fasolę odlać z zalewy i opłukać pod wodą, odsączyć i dodać do ziemniaków. Cebulę obrać i pokroić w cienkie piórka, koperek posiekać i włożyć do miski. W osobnym naczyniu wymieszać majonez z jogurtem, posolić i popieprzyć do smaku i wymieszać ze składnikami w misce.
    Podawać z kiełbasą z grilla lub z patelni.

    Smacznego!

    niedziela, 24 sierpnia 2014

    Cukinia faszerowana

    Tak, tak- znów cukinia.Tym razem w wersji zapiekanej, faszerowanej, i trochę uboższej niż zazwyczaj. A to dlatego, że zrobiona z tego co było w domu, w lodówce i oczywiście w ogrodzie. To, że uboższa nie znaczy wcale, że gorsza! Pominęłam paprykę i pieczarki, a mimo tego farsz był smaczny, wyrazisty, a zarazem delikatny. Sera jak widać na zdjęciach też nie było za wiele:P


     Składniki:
    • 3 młode cukinie
    • pół szklanki suchej kaszy jaglanej
    • 500g mięsa mielonego wieprzowego
    • 3 duże cebule
    • duży pęczek ziół: bazylia, oregano, tymianek
    • 1 duża marchewka
    • 4 ząbki czosnku
    • 6 pomidorów
    • 150g koncentratu pomidorowego
    • 100g żółtego sera
    • sól i pieprz, słodka papryka
    • 1 łyżka oliwy

    Wykonanie:
    Cukinie umyć, przekroić wzdłuż na pół, wydrążyć środek z nasionami i lekko osolić. Odstawić.
    W małym garnku ugotować kaszę jaglaną: najpierw przepłukać na sitku kilka razy aby pozbyć się goryczki, następnie zagotować wodę z solą, wsypać kaszę i gotować ok. 15-20 min. Po tym czasie kaszę przemieszać i odstawić.
    Farsz: Mięso wymieszać z drobno posiekaną cebulą, czosnkiem, ziołami, startą marchewką, solą i pieprzem. (Ja przepuściłam wszystko przez maszynkę do mięsa, ponieważ musiałam zmielić mięso). Również odstawić na min. godzinę do lodówki.
    Po tym czasie rozgrzać na patelni łyżkę oliwy i wrzucić na nią przygotowane mięso. Smażyć ok 10 minut. W międzyczasie sparzyć pomidory, obrać je ze skórki, pokroić w kostkę i wrzucić do mięsa. Smażyć kolejne 10 minut. Po tym czasie doprawić do smaku solą i pieprzem oraz słodką papryką, wymieszać z koncentratem pomidorowym i ugotowaną kaszą.
    Tak przygotowanym farszem wypełnić cukinie w miejscu, gdzie została wydrążona, posypać żółtym serem i zapiekać ok. 30-40 min. w temp. 180 stopni C.


    Smacznego!

    środa, 13 sierpnia 2014

    Pasta z tuńczyka

    Bardzo lubię wszelkiego rodzaju pasty do chleba. Także te rybne. Jednak sklepowe, mimo iż bywają smaczne, zawierają dużo chemii i właściwie ciężko określić co tam tak naprawdę można w nich znaleźć... Dlatego nie ma to jak własnoręcznie przygotowana domowa pasta. Tym razem z tuńczyka, którego bardzo lubię. Oczywiście z dodatkiem jajka, odrobiną białego sera i innymi dodatkami.

    Składniki:
    • 2 puszki tuńczyka w zalewie własnej
    • pęczek natki pietruszki
    • 4 jajka ugotowane na twardo
    • 2 łyżki twarogu
    • 3 łyżki jogurtu naturalnego
    • 2 łyżeczki musztardy (u mnie rosyjska)
    • sól i pieprz






















    Wykonanie:
    Jajka obrać, rozgnieść widelcem na talerzu. 
    W osobnym naczyniu zmielić pozostałe składniki na jednolitą masę (tuńczyka należy odlać z zalewy, można ewentualnie dodać jej dwie łyżki). Na koniec dodać rozgniecione jajka i wymieszać. I gotowe!


    Smacznego!

    sobota, 9 sierpnia 2014

    Tarta z porzeczkami

    Porzeczki kojarzą mi się z dzieciństwem. Z moją "zupą owocową", która składała się z porzeczek, malin i jabłek i zalana była wodą z kranu. Dziwiło mnie wtedy, że nikt nie chce jeść tak zdrowego dania:) Teraz na szczęście lepiej wykorzystuję te owoce, są dodatkiem do porannej owsianki, czy jogurtu, dziś  główną rolę zagrały w bardzo szybkiej i bardzo łatwej tarcie. Kwaśne porzeczki cudownie komponują się ze słodyczą budyniu i delikatnym ciastem francuskim. To wersja dla leniwych łasuchów, bo wykorzystane są po części gotowe produkty. Mimo tego jest przepyszna!


    Składniki:
    • 1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego
    • 2 opakowania budyniu śmietankowego
    • 1 litr mleka
    • 5 łyżek cukru
    • porzeczki czerwone i czarne

    Wykonanie:
    Formę do tarty wykładamy ciastem francuskim, na nim kładziemy papier do pieczenia i rozsypujemy równomiernie np. groch (aby obciążyć ciasto, inaczej zrobią się "bańki" powietrza). Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C (termoobieg) przez ok. 20-25 min. (Po 15 minutach można ściągnąć papier z grochem).
    W czasie, gdy ciasto znajduje się w piekarniku przygotowujemy budyń według przepisu na opakowaniu. Ja wykorzystałam do tego dwie paczki budyniu, litr mleka i 5 łyżek cukru. Gdy będzie gotowy odstawiamy na bok.
    Gotowe ciasto wyjmujemy z piekarnika i wylewamy na nie przygotowany budyń. Gdy całość przestygnie wysypujemy na górę porzeczki i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia. Następnie wkładamy do lodówki i podajemy lekko schłodzone.


    Smacznego!

    niedziela, 3 sierpnia 2014

    Tarta z cukinią i kurczakiem

    Ostatnimi czasy cukinia gości w mojej kuchni bardzo często. Muszę niestety już ograniczać jej stosowanie, bo przejada się już pomału domownikom. I boję się, żeby nie przejadła się też mnie! Bo cukinię mogę jeść w każdej postaci. Tym razem w tarcie.


    Składniki:

    Ciasto:
    • 2 szkl. mąki z pełnego przemiału
    • 1 jajko
    • 120g jogurtu naturalnego
    • łyżka oliwy
    • szczypta soli
    • szczypta suszonego oregano
    Farsz:


    • 1 duża cukinia lub 2 mniejsze
    • 300 g piersi z kurczaka
    •  5 łyżek oliwy z oliwek
    • suszone zioła prowansalskie, rozmaryn
    • 1 duża cebula
    • 1 jajko
    • 80 g jogurtu naturalnego
    • 100 g żółtego sera
    • świeża bazylia i tymianek
    • sól, pieprz
    • suszone oregano


    Wykonanie:
     Na samym początku przygotować kurczaka: pierś pokroić w kostkę, wymieszać z marynatą przyrządzoną z oliwy, szczypty soli i pieprzu oraz ziół prowansalskich i rozmarynu. Odstawić do lodówki na co najmniej godzinę. Po tym czasie przesmażyć go na patelni ok. 5 minut.
    Ciasto: wszystkie składniki zagnieść, wyrobić na jednolitą masę. Owinąć folią spożywczą, włożyć do lodówki na min. 30 minut.
    Po tym czasie ciasto wyłożyć równomiernie na foremkę, aż po brzegi. (Ja wyklejam stopniowo formę, odrywając kawałki ciasta z całej kuli). Nakłuć widelcem całą powierzchnię. 
    Tak przygotowane ciasto podpiec przez ok. 15 minut w temperaturze 180 stopni C. 
    Na podpieczone ciasto położyć obraną, pokrojoną w kostkę połowę cukinii (grubszą jej część, węższą część pozostawić nieobraną), posiekaną w cienkie piórka cebulę oraz podsmażonego kurczaka. 
    W miseczce roztrzepać jajko, wymieszać ze startym żółtym serem, jogurtem naturalnym, posiekanymi świeżymi ziołami oraz solą i pieprzem. Tak przygotowanym "sosem" zalać farsz. Na górę poukładać cienkie plastry pozostałej cukinii (nieobranej ze skórki), posypać szczyptą soli i suszonym oregano. Całość podpiekać w piekarniku przez ok. 30 minut w temp. 180 stopni C. 
    Wyciągnąć, odczekać chwilę do przestygnięcia i podawać udekorowane gałązkami tymianku.

    Smacznego!

    sobota, 2 sierpnia 2014

    Fasolka konserwowa

    Przetworów ciąg dalszy, czyli co zrobić, gdy fasolka nie mieści się już w zamrażalniku. No właśnie, wszystkie szuflady zamrażalnika pozajmowane, a jeszcze przecież będą śliwki, jeszcze porzeczki, może i szpinak. W takiej sytuacji przypominają się sprawdzone przepisy mamy. Czyli fasolka zamiast do woreczka trafia do słoików. Można ją podawać do obiadu, można też zajadać się nią bez żadnych dodatków. Jest chrupiąca i jędrna, bardzo ładnie wygląda, gdyż konserwuję ją w całości, bez krojenia. Naprawdę polecam zrobić choć kilka słoików. 


    Składniki:
    • 1,5 kg fasolki szparagowej
    • 1 duża marchew
    • 4 ząbki czosnku
    • ziele angielskie
    • gorczyca
    Zalewa:
    • 1 szklanka octu
    • 5 szklanek wody
    • 5 łyżek soli
    • 10 łyżek cukru


    Wykonanie:
    Fasolkę wyczyścić z ogonków i umyć. Włożyć do garnka, zalać wodą i gotować 6 minut (od momentu zagotowania). Podgotowaną fasolkę odcedzić na sitku.
    Składniki na zalewę wymieszać ze sobą i zagotować.
    W międzyczasie przygotować słoiki- umyć i wyparzyć. Do słoików włożyć po kilka kawałków marchewki pokrojonej w plastry lub słupki, pół pokrojonego ząbka czosnku, 3 kulki ziela angielskiego i pół łyżeczki gorczycy. Następnie poukładać dosyć ciasno fasolkę, najlepiej pionowo, tak żeby "stała" w słoiku. Tak przygotowane słoiki zalać gorącą zalewą, żeby zakryły całą fasolkę.
    Słoiki dobrze zakręcić i pasteryzować ok. 10 minut.
    Gotowe odstawić do wystygnięcia i schować w spiżarni;)




    Smacznego!